

















Zapowiadałam, że to chyba najważniejsza sesja w moim życiu.
Już tłumaczę, dlaczego…
Juleczkę poznaliśmy 4 lata temu, na jachcie, który na Teneryfie utknął i dalej już nie popłynął. Oshee World Expedition, bo tak ten rejs się nazywał, był momentem przełomowym w moim życiu. Totalnie zmieniłam swoje myślenie, przewartościowałam wiele znajomości i wartości, poznałam ludzi, którzy na zawsze już pozostają w moim serduszku, tam poznałam możliwość innego życia (to o Was @whitedogsails ❤) i tam też pojawiła się Młoda.
Wracając… z Juleczką i całą naszą rodzinką wróciliśmy na Teneryfę po 4 latach, załatwić kilka rzeczy, zrobić przepiękne kampanie, o których marzyłyśmy z Julą. Robiłyśmy akurat komercyjne ujęcia, praktycznie zaszło słońce, a my znalazłyśmy totalnie dzikie skały. I stworzyłyśmy te ujęcia, pierwsze w życiu dla Juli, co dla mnie było największym na świecie dowodem zaufania. 🥹 Ja z kolei mogłam zrobić zdjęcia, o których marzyłam, choć bez niej by się nigdy nie udały. Dla mnie jest tu kwintesencja kobiecości, naturalności, mocy, która jest, choć nie trzeba jej udowadniać, splecenia z naturą, bycia jej częścią. Dla mnie Jula jest jakimś ewenementem, nie znam drugiej takiej. Ma w sobie tyle dobroci, zaufania do świata, tyle energii, tyle serca dla innych, ciągle przydarzają jej się jakieś niespodzianki, z których zawsze wychodzi cało, zdobywając magiczne doświadczenia, zawsze ma czas dla ludzi, co przekłada się na przyjaźnie na całym świecie. Z nami wyleciała na Teneryfę, kupując bilet w jedną stronę, a aktualnie zwiedza Karaiby, zmieniając jachty, pokazując zapierające dech w piersiach widoki…
Kocham cały serduszkiem, dziękuję, że mogłam wykonać te zdjęcia, jeśli kiedykolwiek doczekam się albumu/wystawy podsumowującej moją fotograficzną drogę, to zdjęcie będzie ją otwierało. ❤
Trzymam za Ciebie Kochana kciuki, świat jest Twój! ❤